(...) Węgrzy, a mianowicie hajduki, złożeni są z wieśniaków i pasterzy, są dobrzy do napadu na nieprzyjaciela tylko wtenczas, kiedy konieczna potrzeba przyciska ich do tego, ale nie do zamknięcia się i obrony fortec. Zapłacił także jednemu kapitanowi, którego miał w Lipie z siedmdziesięciu drabantami, także z klasy hajduków, ale ludzi ze starych żołnierzy i doświadczonych, których zwykle używa się na załogach po warowniach i zamkach; Węgrzy nazywają ich grabantami [węg. darabantok], a Hiszpanie i Niemcy trabantami (...)
(...) a lewe [skrzydło] naprzeciw hajdukom, składało się około stu lanc i janczarów uszeregowanych we wozach. Kiedy tak ustawiono wojska z jednej i drugiej strony, Aldana dał znak hajdukom prawegfo swojego skrzydła do napadu na owe sto lanc tureckich i na ich janczarów, którzy stali przed nimi. Napad był tak żywy, że rozbiwszy nasi hajducy lancierów, wybiwszy z nich jednę część, rzucili się na janczarów, wycięli z nich niemało i zmusili pozostałych do ucieczki do Baszy [budzińskiego]; wielu z nich skryło się pod własne swoje wozy, gdzie hajducy jakby na polowaniu musieli ich szukać i rozprawiać się tam z nimi. Piotr Baczy z hajdukami swoimi rzucił się na dwa szwadrony tureckie przed nim, rozbił ich szeregi i zmusił do ucieczki."
Te dwa bardzo ciekawe fragmenty pochodzą z dzieła pod tytułem "Wyprawa na Węgry Bernarda Aldany jenerała kawaleryi hiszpańskiej w latach 1548-1566". Abstrahując od koszmarnego tłumaczenia (Bernardo de Aldana nie był generałem kawalerii, lecz dowódcą pułku, hiszp. tercio, noszącym zgodnie z hiszpańską nomenklaturą tytuł maestre de campo). Generał Aldana na czele Starego Pułku Neapolitańskiego (Tercio Viejo de Napoles) na zlecenie króla Czech i Węgier Ferdynanda Habsburga wziął udział w walkach na Węgrzech toczonych pomiędzy zwolennikami Habsburgów, Jana Zygmunta Zapolyi, Jerzego Martinuzziego oraz interweniującymi w ten bałagan Turkami.
Autor oczywiście stawia na pierwszym miejscu swą hiszpańską piechotę, jednak w czasie lektury uderza skala trudności, przed jaką staje dowódca mając armię składającą się z hiszpańskiej piechoty, węgierskich husarzy i hajduków, czeskich pionierów, mieszkańców krain niemieckich, Sasów siedmiogrodzkich, Raców, wszelkiej maści poturczeńców itd. Poza tym mnóstwo tam kapitalnych obserwacji w stylu:
"(...) gdyż na Węgrzech wolałby sobie szlachcic kazać raczej łeb uciąć, aniżeli zostać piechurem, i dlategoto właśnie nie wierzą tam, aby w naszej piechocie mógł się znajdować jaki szlachcic."
Każdy, kto polubił bohaterów "Słońca nad Bredą" Arturo Pereza-Reverte powinien się świetnie bawić przy tej lekturze.