poniedziałek, 25 lipca 2011

Hajducy jakby na polowaniu musieli ich szukać i rozprawiać się tam z nimi

(...) Węgrzy, a mianowicie hajduki, złożeni są z wieśniaków i pasterzy, są dobrzy do napadu na nieprzyjaciela tylko wtenczas, kiedy konieczna potrzeba przyciska ich do tego, ale nie do zamknięcia się i obrony fortec. Zapłacił także jednemu kapitanowi, którego miał w Lipie z siedmdziesięciu drabantami, także z klasy hajduków, ale ludzi ze starych żołnierzy i doświadczonych, których zwykle używa się na załogach po warowniach i zamkach; Węgrzy nazywają ich grabantami [węg. darabantok], a Hiszpanie i Niemcy trabantami (...)

(...) a lewe [skrzydło] naprzeciw hajdukom, składało się  około stu lanc i janczarów uszeregowanych we wozach. Kiedy tak ustawiono wojska z jednej i drugiej strony, Aldana dał znak hajdukom prawegfo swojego skrzydła do napadu na owe sto lanc tureckich i na ich janczarów, którzy stali przed nimi. Napad był tak żywy, że rozbiwszy nasi hajducy lancierów, wybiwszy z nich jednę część, rzucili się na janczarów, wycięli z nich niemało i zmusili pozostałych do ucieczki do Baszy [budzińskiego]; wielu z nich skryło się pod własne swoje wozy, gdzie hajducy jakby na polowaniu musieli ich szukać i rozprawiać się tam z nimi. Piotr Baczy z hajdukami swoimi rzucił się na dwa szwadrony tureckie przed nim, rozbił ich szeregi i zmusił do ucieczki."

Te dwa bardzo ciekawe fragmenty pochodzą z dzieła pod tytułem "Wyprawa na Węgry Bernarda Aldany jenerała kawaleryi hiszpańskiej w latach 1548-1566". Abstrahując od koszmarnego tłumaczenia (Bernardo de Aldana nie był generałem kawalerii, lecz dowódcą pułku, hiszp. tercio, noszącym zgodnie z hiszpańską nomenklaturą tytuł maestre de campo). Generał Aldana na czele Starego Pułku Neapolitańskiego (Tercio Viejo de Napoles) na zlecenie króla Czech i Węgier Ferdynanda Habsburga wziął udział w walkach na Węgrzech toczonych pomiędzy zwolennikami Habsburgów, Jana Zygmunta Zapolyi, Jerzego Martinuzziego oraz interweniującymi w ten bałagan Turkami.
 Autor oczywiście stawia na pierwszym miejscu swą hiszpańską piechotę, jednak w czasie lektury uderza skala trudności, przed jaką staje dowódca mając armię składającą się z hiszpańskiej piechoty, węgierskich husarzy i hajduków, czeskich pionierów, mieszkańców krain niemieckich, Sasów siedmiogrodzkich, Raców, wszelkiej maści poturczeńców itd. Poza tym mnóstwo tam kapitalnych obserwacji w stylu:
 "(...) gdyż na Węgrzech wolałby sobie szlachcic kazać raczej łeb uciąć, aniżeli zostać piechurem, i dlategoto właśnie nie wierzą tam, aby w naszej piechocie mógł się znajdować jaki szlachcic."

Każdy, kto polubił bohaterów "Słońca nad Bredą" Arturo Pereza-Reverte powinien się świetnie bawić przy tej lekturze.

3 komentarze:

  1. Piękna sprawa! A gdzie i kto zostało owo polskie tłumaczenie wydane?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem chyba co zmyliło polskiego tłumacza, że zrobił z Aldany jenerała kawalerii. W 1546 roku dowodził bowiem nasz Hiszpan kompanią konnych arkebuzerów (compañía de arcabuceros montados) z Neapolu i to po służbie na czele tego oddziału objął komendę nad Tercio viejo de Nápoles.

    OdpowiedzUsuń
  3. Greetings gents!
    Those are some valiant hajduks! I wonder if those "100 Ottoman lances" they allegedly broke were cavalry or infantry (Id wager for the former but one cannot be certain and its not apparent from the context).
    Elear - thank you for running this very interesting blog you have here :)

    Cheers,
    Samuel

    OdpowiedzUsuń